Przygotowanie rodzin do zimowli

Artykuł ukazał się w ramach cyklu postów na grupie pszczelarskiej Pszczoły Naszą Pasją na facebooku.

Na wstępie oczywiście pragnę zaznaczyć, że nie jestem ekspertem w prowadzeniu innowacyjnej gospodarki pasiecznej, wielu z Was ma swoje metody, pewnie nawet lepsze, a przede wszystkim dostosowane do potrzeb Waszych pszczół, warunków środowiskowych oraz Waszych warunków pracy i typu gospodarki wynikającej z postawionych celów i .. jakby nie było zasobności Waszych portfeli.

A więc pytanie padło co zrobić, żeby mieć takie rodziny po zimie jak na załączonych obrazkach. Moja recepta to…. zajść w dwie
ciąże pod rząd – dobra taki żarcik, ale coś w tym jest, dlatego, że myślę (i może wielu zaskoczę, bo ja ciągle mówi  o tych genach i ingerencji w przepływ informacji genetycznej), że pszczołom należy jak najmniej przeszkadzać. Tak, im mniej tam grzebiemy tym lepiej – wiem, jak na
kogoś, kto realizuje cele hodowlane zabrzmi to śmiesznie, ale staram się znaleźć jakąś równowagę w tym wszystkim.

Prawda taka, że dwie ciąże pod rząd uziemiły mnie na tule, aby poskromić ten zapał do eksperymentów. Oczywiście do samego końca pracowałam w pasiece, a na trzy dni przed ostatnim porodem jeszcze dłubałam pierzgę na własne potrzeby. 

 

 

Baza pożytków

Zacznę może od tego, jak u mnie wygląda rok pod kątem pożytków. Znajdujemy się na Podkarpaciu, pszczoły korzystają z następujących pożytków:

  • iwa
  • mniszek
  • rzepak ozimy
  • okoliczne sady i ogródki
  • chwasty plus
  • to co wysiejemy:
    • facelia
    • nostrzyk
    • mieszanki łąkowe

Ostatnim pożytkiem jest lipcowa spadź liściasta. Lipy, robinie występują na sztuki, więc w zasadzie jakby ich nie było. Późniejszych pożytków nie ma, ostatnie miodobranie robimy w lipcu i zaczyna się karmienie, tuż po ostatnim miodobraniu (zwykle połowa lipca) karmimy pobudzająco i nawet jeśli pszczoły coś sobie noszą – zostaje dla nich. Karmienie zimowe zaczynamy przełomem sierpnia-września.

 

Czym dokarmiać?

Surowiec? Cukier plus roztwór z jaskółczego ziela, który przygotowuje tata mojego męża Konrada – emerytowany komendant policji z wydziału kryminologii ale zielarz z zamiłowania i wieloletni praktyk. Jaskółcze ziele działa oczyszczająco i polecam stosować- jest za darmo.

Inwert? Tak, ale do końcowego uzupełnienia tam gdzie brakuje i broń panie syrop izoglukozowy, tylko dobry inwertowany pokarm z sacharozy stosunek F:G co najmniej 1:1, ale lepiej jeśli przeważa na korzyść fruktozy).

W ubiegłym sezonie (jesień 2021) chciałam sobie uprościć życie ze względu na małego bobasa i karmiłam tylko izoglukozą, ponieważ tylko to było akurat dostępne. Efekt był taki, że spadły mi trzy rodziny z powodu biegunki. W Świerzowej pszczoły mamy cztery lata, jak dotąd na syropie cukrowym zawsze zimowało 100%.

Zabiegi higieniczne

Przygotowanie do zimowli jest ważną częścią gospodarki pasiecznej. Układanie gniazd tak naprawdę u nas trwa cały sezon. Pominę tutaj prace wiosenne typu czyszczenie dennic, które każdy wykonuje rutynowo. Co bym dołożyła, to to, iż korpusy, dennice, które przeszły dwa sezony są bezwzględnie wymieniane w rodzinach przy głównym przeglądzie wiosennym – rodziny są przesiedlane na nowe dennice i
korpusy – nowe w tym sensie, że przeszły czyszczenie i dezynfekcję. Ja po wykonaniu sanityzacji (mechaniczne oskrobanie i późniejsze mycie z użyciem łagodnego detergentu) wykonuję jedynie oprysk roztworem Virkonu S (dostępny w każdym sklepie weterynaryjnym) I jak dla mnie jest to najlepszy sposób na dezynfekcję. Sody tak naprawdę używam tylko do miseczek, izolatorków, klateczek czyli tej drobnicy hodowlanej, bo ładnie oczyszcza z wosku. Dla gabarytów czyli elementów uli tylko Virkon. Jest fajny, bo wybija zarazki i nie jest szkodliwy, nie trzeba go niczym neutralizować, wystarczy pozostawić do wyschnięcia, pozostałości ulegają biodegradacji więc pszczołom nie szkodzi. Tak przygotowane wyschnięte ule podaję do zasiedlenia pszczołom. Powtórzmy – po dwóch sezonach użytkowania pszczoły dostają nowe dennice i przesiedlane do nowych korpusów.

Już w tym momencie dbamy o zdrowotność. W ulu musi być higiena i nie ma o czym mówić, jeśli tego dopilnujemy od samego początku od wiosny – na prawdę nie straszne nam żadne choroby, zgnilce na jesieni, które wykluwają się właśnie końcem sezonu, kiedy pszczoły od początku są wystawiane na ekspozycję siedliska bakterii. Może się ktoś ze mną nie zgodzić, ja jednak uważam, że „kto dba ten ma” i lepiej stosować profilaktykę niż później prewencję.

 

Warroza

Kolejna rzecz – naturalny osyp warrozy – sprawdzamy kontrolnie cały marzec, kwiecień. Podobnie sprawa się ma sytuacja z pasożytem- dbamy od samego początku, aby w jesieni nie mieć problemu. My zwalczamy warrozę cały sezon. Nie stosujemy substancji chemicznych na
przedwiośniu – wystrzegam się zabiegów typu „jednokrotne odymianie kontrolne” – dla mnie to dramat, nawet jeśli warroza spadnie, a spadnie na pewno. Tyle, że osłabiamy tym zabiegiem nasze cenne pokolenie, które musi wymienić generację, nie wspominając o tym, iż przy miodobraniu z wczesnych pożytków pojawiają się zagadkowe pozostałości amitrazu w miodzie. Ja nie stosuję tabletek, pasków ani początkiem sezonu, ani w środku.

Przełomem marca/kwietnia przy temp 8 stopni wykonuję oprysk kwasem mlekowym. To dobry zabieg, naturalny i działa pod zasklepem, więc warto. Z obliczeń prof. Chorbińskiego wynika, że każda reprodukcyjna samica Varroa daje przyrost 500 kolejnych. Jeśli dobijemy w tym momencie to, co zostało po zimie – tworzymy sobie dobre rodziny które będą się dobrze rozwijać. Pamiętajcie, że jesienią nie zwalczymy całej populacji pasożyta, coś zawsze przezimuje głęboko w tergitach. Co jeszcze warto wiedzieć, to, że warroza tak jak nasze pokolenie zimujące też jest teraz słabe – tym bardziej warto działać z wysokim skutkiem.

Kolejny zabieg jaki stosuję to minimum 3 krotny zabieg Varromedem w ciągu sezonu (kwas szczawiowy z dodatkiem olejków eterycznych) – maj/czerwiec.

 

Rodzina z największym porażaniem warrozą

Wymiana ramek

Dalej idziemy w stronę higieny – wymiana ramek i układanie gniazda. U nas wygląda to w ten sposób, że starsze ramki od samego początku kierowane są na boki, wtedy dużo łatwiej ich się pozbywać. Na początku oczywiście poszerzamy gniazda tylko suszem z magazynu. Ramki jesienią (a jak nie zdążymy to wiosną) opryskiwane są cagroseptem, plastry muszą oczywiście dobrze wyschnąć, zanim poda się je pszczołom.

Kiedy podajemy węzę? Relatywnie późno – dopiero, kiedy widzimy wyraźną wymianę pokolenia – dużo siwych pszczół I kiedy plastry są nadbudowywane dziewiczym woskiem. Wielu robi to moim zdaniem stanowczo za wcześnie widząc nadbudowane plastry myśli, że woszczarki już są. Zanim jednak one się pojawią, stare pszczoły zużywają do budowli zgryziony wosk. To jest różnica.

Podanie węzy na tym etapie efektuje wyziębieniem gniazda i chorobami czerwiu. Kiedy zatem pojawią się woszczarki węza u nas idzie na skrajne miejsca – nigdy nie przecinamy gniazda węzą – nigdy. Uzasadnienie jest w kilku kwestiach. Pierwsza to wychowy matek. Żeby była ciągłość larw nie można wstawiać węzy w gniazdo, a susz do czerwienia (dokładne wyjaśnienie znajdziecie w rozdziale 7 mojej książki).

Druga kwestia to taka, że pszczoły zagospodarują ją sobie wtedy, kiedy uznają, że jest im to potrzebne. Wymuszanie na pszczołach odciąganie węzy skutkuje, że jest ona potem brzydko odbudowana, jeśli nie są na to jeszcze gotowe. Dzielenie gniazda jeszcze w tym momencie uważam za błąd ze względu na chłody, kiedy matka zaczerwi, pszczoły mogą zjeść jaja. Zamiast obserwować przybytku, będziemy obserwować ubytek pszczół, w najlepszym wypadku długą stagnację.

Kolejna sprawa to taka, że w ten sposób łatwiej operować ramkami. Kiedy pszczoły odbudują dwa skrajne plastry węzy, przesuwane są one sukcesywnie w środek gniazda, matka w szczycie rozwoju rodzin chętnie wchodzi na jasne ramki. I podaję kolejne arkusze na dwa skrajne brzegi. Stare plastry ze środka wyciągane są sukcesywnie z brzegów do miodni, dzięki czemu potem łatwiej pozbyć się ich na koniec sezonu, a w gnieździe zawsze zostają ładne ramki, dzięki czemu mam permanentną łatwą wymianę ramek na nowe, gniazdo jest zawsze czyste i ograniczam w ten sposób rozwój chorób. Nie mam w gnieździe nigdy starych czarnych ramek

Czasami oczywiście sytuacja wymaga, że kilka ramek po zimie zostanie w gnieździe, bo przykładowo nie zawsze mam coś na podmianę, ale to w trakcie sezonu się koryguje. A więc tak naprawdę o przygotowanie rodzin do zimowli warto zadbać już. .. wiosną. Potem będzie wszystko dużo łatwiej, wiele odpadnie dzięki dobrej organizacji od samego początku.

Pszczoły gotowe na węzę

Nastroje rojowe

Nastroje rojowe – tak naprawdę w opisanym przeze mnie sposobie operowania ramkami, podkładania węzy i dostosowania gniazd ograniczam nastroje rojowe. Dodam tylko, że zupełnie nie rozumiem przecinania gniazda węzą przy jednoczesnym zamykaniu matki na jednym korpusie wlkp. W taki sposób są pewne nastroje.

Oczywiście nie ma pszczół, które się nie roją, a drogą selekcji i odpowiednimi pracami obniżamy tą tendencję. W świetle nowych badań okazuje się, że cecha rojenia może być powiązana z opornością na pasożyta, może tu jest właśnie odpowiedź, dlaczego idąc w cechę nierojliwości zaburzamy naturalne instynkty obronne.

Pszczelarze z oczywistych przyczyn wolą pszczoły, które mają mniejszą tendencję do rojenia. A co możemy powiedzieć o odkładach. Nie będzie zaskoczenia, jeśli powiem, że wraz z odkładem pozbywamy się połowy pasożytów. Co więcej odkład nie stanowić będzie w bieżącym sezonie ula produkcyjnego, dlatego możemy pozwolić sobie na leczenie, zwłaszcza wykorzystując okienko, kiedy wygryza się czerw, nowego jeszcze nie przybywa i warroza jest w znacznej większości w fazie mobilnej.

 

Kolejny zabieg na warrozę

Po ostatnim pożytku u nas, co ma miejsce około połowy/końca lipca ja zakładam paski z kwasem szczawiowym (wiem, wiem, nowe rozporządzenia, ale weszły dopiero w tamtym roku – 2022) a w tym roku też dam, te mi zostały i co. Niektórzy twierdzą, że leczenie w lipcu jest absurdalne, bo wtedy nie jest skuteczne ze względu na dużą ilość czerwiu i należy zaczekać do września.

Ponownie nie do końca się z tym zgadzam. Dlaczego? Dlatego, że w tym czasie zaczyna się szukanie pożywienia i reinwazja. Pobudzamy matki do czerwienia, więc właśnie stwarzamy pasożytowi idealne warunki reprodukcji. Jeśli teraz nie będę również przeciwdziałać tej fazie mobilnej – przypominam, że każda reprodukcyjna samica będzie powielać pokolenia i będą ich wchodzić po kilka do jednej komórki
doprowadzając właśnie teraz do najgorszej wersji warrozy, która będzie pochodzić z krzyżowań. Więc będzie po prostu mocniejsza (efekt genów – o! znowu).

Ja zatem w lipcu ograniczam reprodukcję tego, co przywleczone. Czy mam warrozę pod zasklepem? Oczywiście, pewnie tak. U każdego jest.
Ale na pewno nie tyle i nie taką. Od tej pory też pamiętajcie zaczyna się produkcja pokolenia jesiennego pszczół, które będą wchodzić po trochu do zimy. Znamy biologię pasożyta tak? On się odżywia ciałem tłuszczowym naszych larw. Cóż z nich zatem zostanie jeśli dopuścimy do takiego masowego zakażenia w komórkach.

Zatem dlaczego zwalczam pasożyta cały sezon? Właśnie dlatego, żeby ograniczać permanentnie jego populację i nie dopuścić do masowej reprodukcji. Główne leczenie tabletkami oczywiście w październiku. Efekt? U mnie nie ma czerwonych dennic.

 

Jeszcze jedna uwaga – ja nie wycinam czerwiu trutowego, zdjęcia poniżej. 

Pszczoły oporne na warrozę?

Pewnie rodzi Wam się pytanie. Skoro tyle mówimy o genach i selekcji czy to naturalnej czy zootechnicznej , dlaczego zwalczam pasożyta nie idąc w kierunku hodowli? Dlatego, że póki co, nie wiemy jeszcze jak ta metodyka powinna by wyglądać. Wszystko jest dopiero w trakcie badań  – o możliwościach selekcji pszczół opornych na pasożyta najlepiej Wam opowie prof. Paleolog – ja nie będę tu powielać jego wypowiedzi.

Oporność to kompleksowa cecha, przede wszystkim trzeba by było diametralnie zmienić wytyczne patogramów hodowlanych, a jeszcze nie wiadomo na co i jak. Okazuje się, że każda składowa cechy będzie z czymś korelować (inną cechą). Biorąc po prostu byka za rogi na tym etapie wiedzy skazujemy się na porażkę, zwłaszcza, że w każdym środowisku dla każdej populacji będzie to wszystko wyglądało inaczej. Ja oczywiście pokładam wielkie nadzieje i wiem, że będzie to możliwe. Takie mamy doniesienia.

Istnieje dużo powiązań pomiędzy takimi cechami jak HB (hygienic behaviour), VSH (Varroa sensitive hygiene), GB (Grooming behaviour) co wszystko wpływa na ujemny przyrost populacji roztocza (MPG). Ale, generalnie na chwilę obecną  – ja nie jestem aż taka bogata, dlatego, że podjęcie takiej selekcji po pierwsze wiąże się początkowo z masowymi upadkami, po drugie pszczoły z tzw tolerancją na roztocz (VT) nie rozwiązywałyby reinwazji, wręcz problem by pogłębiały.

Trzeba by mieć na rozpoczęcie takich prób ogromną populację (doświadczalnictwo zootechniczne wymaga utworzenia reprezentatywnych grup) i odizolowane środowisko, aby okolicznym nie szkodzić. W moich warunkach jest to na bliższą przyszłość nierealne. Ja zwalczam pasożyta, bo ja chcę mieć po prostu zdrowe pszczoły i silne w dobrej kondycji zimowej.

Ramki

Postępując wg. opisanego sposobu gospodarowania ramkami, pozostały nam w ulach tylko ładne, stare były wyciągane do miodni, a po ostatnim pożytku najciemniejsze wycofane z wiadomych przyczyn. Ciemne ramki są największym siedliskiem zarazków, przy okazji zmniejsza się również objętość komórki. Matki są pobudzane do czerwienia do końca sierpnia.

Po tym czasie wycofujemy z gniazd także te jasne tzw zimne ramki. Zdarzają się takie, które nie zostaną do końca zagospodarowane już późnym latem, zwłaszcza, kiedy urywa się już pożytek. One przydadzą się na wiosnę jak znalazł. W zasadzie po ostatnim pożytku usuwam wszędzie kraty odgromowe, zostawiając matce wolną przestrzeń.

Od początku września zaczynamy już podawanie pokarmu zimowego. Ja karmię cukrem – od początku z dodatkiem jaskółczego ziela, o którym pisałam wcześniej.

 

Łączenie rodzin

W tym czasie również wykonuję łączenia rodzin. Dla mnie podstawą do przezimowania rodzin jest zazimowanie silnych pni. Leczenie leczeniem, sposób składania, czy środki to tak naprawdę wątki poboczne. Fundamentem jest zawsze zazimowanie siły, jeśli chcecie mieć na wiosnę siłę. Ja nie zimuje na sztuki uli, tylko ule, w których mają być tysiące sztuk pszczół. Moim zdaniem to decyduje przede wszystkim o dobrej zimowli.

U mnie pszczoły zimują na więcej niż 1 korpus. Najsłabsze rodziny przeznaczone do zimowli muszą mierzyć 10 solidnych ramek wlkp. Ramki mają być czarne od pszczół, ma się z nich wręcz wysypywać tak, jakby sprawiały wrażenie, że mają za mało miejsca. We wrześniu jeszcze pszczoły wczesnoletnie będą umierać, w dodatku tworzące się kłęby zbijając kulę finalnie obsiądą tyle miejsca, ile im przeznaczyliśmy.

Gniazda ułożone są w dwóch kondygnacjach , najsłabsze 5/5 silniejsze odpowiednio 6/6, 7/7. Najsilniejszy był 8/8. W tej zimowli (2022/2023) zastosowałam także półnadatawki, ponieważ jakkolwiek pszczoły w dwóch kondygnacjach zimują dobrze, to na wiosnę jest trochę więcej pracy z dostosowaniem wiosennym.

W rodzinach, gdzie zastosowałam połówki, pszczoły dolne gniazdo miały na 8 – 10 ramek (z zatworem lub bez) + cała pólnadatawka. Niestety nie miałam połówkowego zaworu, więc uzupełnione były ramkami do pełna. Pierwszy raz zimowałam w ten sposób.

Wszystkie rodziny przezimowały w bardzo dobrej kondycji (całe 30 szt), przy czym jak wspomniałam powyżej – część z nich jesienią – dla mnie – wymagała łączenia. Ja nie odważę się zimować dziadów. Nawet jeśli przezimują – obawiam się, że takie 5 ramkowce na wiosnę
staną się 3 ramkowcami, ja wolę mieć z wiosny rozwój zamiast pchać te słabiaki, może i są teraz dopłaty do sztuki, ja wolę mieć więcej miodu i pszczoły, które cieszą oko.

Z tych samych powodów nie zimuję odkładów, które miałyby powstać przykładowo końcem lipca. Miast rozdzielać, ja wolę łączyć. Owszem widziałam już, pokazujecie ładne przezimowane odkłady, ale taki odkład też trzeba przygotować do odpowiedniej siły, trzeba zapewnić odpowiedni skład pszczoły zimującej. Oczywiście, że się da. Chcę jedynie powiedzieć, że ja się nie podejmuję, nie sprzedaję na wiosnę rodzinek i u mnie to również wynika ze specyfikacji terenu i układu pożytków.

W lipcu jest przypomnę trochę spadzi i pożytek się kończy, kiepsko jest też z pyłkiem, a i tak obsiewam teren. Mnie również zależy na tym, aby matki już we wrześniu nie czerwiły – uwarunkowania rasowe prowadzonej linii to pierwsza sprawa, a druga – dopływ pyłku inicjuje matki do czerwienia przy optymalnej pogodzie.

 

Rodzina zimowana na 5/5
Rodzina 6/6
Najsłabsza rodzina. Zdjęta półnadstawka

Jesień

Przełom września i października to również u mnie czas na ostatni zabieg do walki z warrozą. Jest to 4-ro krotne odymienie tabletkami w odstępach 4-5 dni. Żeby zabieg był skuteczny trzeba się trzymać sztywno terminarza.

Reasumując opisane wszystkie części postów, gdzie wszędzie pojawia się temat zwalczania warrozy – tak naprawdę od wiosny – efekt jesiennego odymiania jest taki, jak przedstawiałam na zdjęciach wcześniej- u mnie nie ma czerwonych dennic. To, co spadnie, pochodzi z reinwazji (co nieuniknione) i resztki z ostatniego czerwiu.

W październiku przy sprzyjającej pogodzie, jak to miało miejsce w ubiegłym już roku, pozwalam sobie na ostatni wgląd kontrolując zapas pokarmu. Nie dodałam jeszcze, że u mnie pszczoły dostają ad libitum. Ekonomia? No może tu na minus, ale mam pewność, że im wystarczy i nie biegam w lutym z paniką zaglądać, czy czasem nie trzeba już dać ciasta, które i tak by skamieniało, a i wątpliwa sprawa, czy pszczoły poradzą sobie o tej porze z przerobem i przede wszystkim ogrzaniem. Jak mus to oczywiście mus, ja wolę nie żałować jesienią.

W październiku było wyjątkowo coś z tą pogodą, pszczoły dawały znać o sobie, dlatego w takich sytuacjach przy ostatniej kontroli pokarmu – tam gdzie ewentualnie trzeba- doleję dobrego inwertu. Gdzie nie gdzie dolałam nawet po 1,5 kg. Wzięły.

Podsumowanie

Po wykonaniu tych wszystkich prac w ciągu sezonu i zimowli wracamy do wiosny. Dzisiaj taki oto widok, mieliśmy już obloty. Pszczółki dostały ciasto przy temperaturze 9 stopni. U Burnatów jest fajne rozwiązanie z podkarmiaczkami, które można odjąć od powałek i obrócić pod daszkiem zakrywając ciasto. Powałkę zastępuję folią na ten czas. Nie mam teraz potrzeby zaglądać do rodzin.

Następna wizyta na główny przegląd i oprysk kwasem mlekowym. Cykl zamyka się.

Reasumując- przygotowanie pszczół do zimowli – kiedy zacząć- ciężko to umiejscowić w kalendarzu. Ja przygotowuję cały czas. Powodzenia w tym roku wszystkim i dużo, dużo zbiorów!